piątek, 24 stycznia 2014

Dawno mnie tu nie było,

Przez długi czas nie pisałam bo w tym czasie wiele rzeczy się wydarzyło mniej lub bardziej ważnych. To co się nie zmieniło to moje siedzenie w domu,ogólnie na chwilę obecną jestem kurą domową na razie mi to nie przeszkadza ,natomiast czasem czegoś mi brakuje w tym moim życiu poza tym jestem szczęśliwa. Moja córka zaczęła chodzić do przedszkola od 1 października ponieważ wtedy dopiero zostało otwarte. Ogólnie byłam tym jakoś tak przejęta ,że nie myślałam o blogu nawet nie czytałam innych blogów przez jakiś czas. Początki były ciężkie Mai pobytu w przedszkolu ponieważ były i wymioty i biegunki z nerwów,byliśmy juz z mężem skłonni zrezygnować,ale daliśmy sobie i naszej córce czas na to żeby może się jednak oswoiła po jakimś czasie udało się. Chodzi do przedszkola juz prawie 4 miesiące i nie powiem bo czasem się zdarzy płacz rano w domu że nie chce iść bądź w przedszkolu ,że nie chce zostać ,ale w końcu zostaje i nawet jej się podoba bo często wychodzi z tamtąd z uśmiechem. Ogólnie jest ok. Przekonałam się do zakupów w secondhandach i mam jeden do którego jeżdżę często i zawsze coś fajnego sobie znajdę. W mojej rodzinie pojawiło się słowo Rak a raczej choroba. Dotknęła ona moją prababcię ,ciocię i mojego chrzestnego (brata mojej mamy) ta ostatnia choroba dotknęła mnie najbardziej. Prababci nie ma już wśród nas miała 90 lat, ciocia przeszła operację piersi i bierze chemię, na chwilę obecną jakoś się trzyma. Historia mojego chrzestnego jest taka ,że zaczął palić w wieku 15 lat teraz ma 45 więc można by rzec ,że sam się o to prosił poza tym nie odżywiał się najlepiej. Trochę się załamał tą chorobą i uważa ,że nie warto walczyć bo nic to nie da (ma raka złośliwego płuc nieoperacyjnego) w chwili obecnej czekamy na wyniki z dodatkowych badań i postanowienia lekarzy co do leczenia. Ja zaczęłam szukać informacji o metodach naturalnych  wierze ,że można sobie tym pomóc tylko trzeba chęci ze strony chorego , a mój wujek podłamał się tym i nie widzi możliwości wyleczenia się. Sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć,też mnie to podłamało ,ale chcę wierzyć ,że jest coś co mu pomoże. Czy to wogóle realne żeby dać się z tego wyleczyć. Najgorsze jest to ,że lekarze powinni wspomagać się naturalnymi metodami ,natomiast oni nie chcą nawet o tym słyszeć wręcz przeciwnie odradzają pacjentom takie metody. Być może znajdzie się lekarz który wspomaga się takimi metodami ,ale rzadko się takiego można spotkać ponieważ Rak to jest wielki biznes ,chemia i radioterapia również dlatego to się nie opłaca. W niektórych przypadkach chemia pomaga ,natomiast częściej wyniszcza organizm i przedłuża może życie niewiele dłużej. Jestem ciekawa co wy o tym myślicie ,może macie w rodzinie wyleczonych z tej choroby metodami naturalnymi bądź dzięki chemi ,ale wspomaganej leczeniem naturalnym. Szukam poprostu informacji na ten temat, owszem są fora internetowe i na nie jednym już byłam i trochę mnie niektóre podbudowały ,że może się udać, tylko trzeba namówić na to mojego wujka żeby dał sobie pomóc.

Mam nadzieję że za jakiś czas będę mogła napisać ,że jest lepiej.
Moja córka występowała w kilku przedstawieniach w przedszkolu może niedługo pokaże kilka zdjęć a może nawet dziś,ze ślubowania, wigilii i dnia babci i dziadka.Jestem z niej bardzo dumna.
Takie bardziej optymistyczne zakończenie notki.

Codziennie pokonujemy trasę do przedszkola pieszo,mamy niedaleko więc ja mam też mały trening.

Tort z 4 urodzin Mai.
















5 komentarzy:

  1. ojej jak Cię dawno nie było już się zastanawiałam czy nie zrezygnowałaś z prowadzenia bloga. co do chorób to jest zawsze trudny temat...twój wujek jest jeszcze bardzo młody skoro piszesz że to jest guz nie operacyjny to naprawdę nie wiem jakie są sposoby leczenia czy w ogóle pozostaje tylko opieka paliatywna. mimo wszystko gorąco zachęcam twojego wujka do walki i wydaje mi się (ale to tylko moje zdanie), że w przypadku raka najlepszym rozwiązaniem jest medycyna tradycyjna. Ciesze się, ze twoja córcia pomimo początkowych kłopotów w przedszkolu tak dobrze sobie radzi i nawet występuje na scenie. Ps.: sama przygotowałaś dekorację na tort? pozdrawiam Justyna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tort pochodzi z cukierni Świat Słodyczy dawne Sołtyki w Kielcach.

      Usuń
    2. Czyli mieszkasz w świętokrzyskim...Zazdroszczę :)

      Usuń
    3. Tak w świętokrzyskim.

      Usuń
  2. Rak uczepił się również mojego przyszłego teścia... strach ale i nadzieja we mnie jest ogromna, że będzie dobrze, narazie idzie wszystko w dobrą strone, w końcu muszę się z teściem na swoim ślubie wybawić po wszystkie czasy. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń